środa, 17 października 2012

Takie tam...

W końcu, po prawie 3 tygodniach pokonałam infekcję! Katar zatokowy ustał, tylko kaszelek został, ale drobny i suchy. Dziecko na szczęście się nie zaraziło.

Wczoraj zrobiłam sobie pierwsze wieczorne wyjście z domu na całonocną imprezkę. Oczywiście z Kathleen i do bliskiej znajomej (Broń Boże - nie do pubu ;)). Młoda marudziła strasznie, niewyspana była, a o drzemce ani śniła myśleć. Później co prawda, trochę się rozkręciła, bo zauważyła, że zgromadzeni ludzie jej krzywdy nie robią, ba, nawet chętnie się z nią pobawią czy powygłupiają i było już stanowczo lepiej. "Rządziła" do 1 w nocy, kiedy to ciężkość powiek wygrała z chęcią harców. Mężuś oczywiście w tym czasie w pracy, rano przyjechał nas odebrać. Stamtąd prosto do przychodni pobrać moją krew na CA-125.

Muszę przyznać z zadowoleniem, że moja córka już nie idzie do każdego na ręce, mało tego, obchodzi ludzi nieznanych lub mniej znanych raczej z daleka i jeśli już - to godzi się na podanie ręki "na dzień dobry" (choć i to też nie zawsze). Naprawdę niewielu jest ludzi (tych spoza najbliższego otoczenia), którym pozwoli na dotknięcie. Cieszy mnie to, bo jeszcze dwa miesiące temu poszła by z każdym, mało tego, sama wdrapywała się na kolana lub ręce nawet do obcych ludzi.

W piątek idę na uroczystość Bierzmowania do bratanicy męża, w godności Świadka. Kupiłam jej taki oto drobiazg:


Wiem, wiem, powinno się kupować rzeczy z kategorii "chrześcijaństwo szeroko pojęte" typu jakiś album czy coś, ale co mi z tego, jak 16-latka do takiego Pisma Świętego czy innej książki raczej nie zajrzy więcej razy. Sama też dostałam srebrny łańcuszek z wisiorkiem i taki też model zastosuję dla S. Trudno. Niech się katecheta obraża ;) Słyszałam też od znajomej, że w jej rodzinie w ogóle nie daje się żadnych drobiazgów z okazji tej uroczystości. A jak jest u Was? (oczywiście pytanie dot. osób wierzących, przystępujących do sakramentów).

Aaaa i teraz dopiero zauważyłam, że ceny, tak skrzętnie przeze mnie zamazywane CZARNYM długopisem po naświetleniu lampą błyskową robią się, hm... czytelne. Trzeba coś z tym zrobić ;)


5 komentarzy:

  1. Ja nie dostałam nic z serii dewocjonaliów. Były to jakieś drobiazgi.
    Super, że wytworzyła Wam się już silna więź i maluszka Wasza wie, że najbezpieczniej jest w ramionach mamy i taty.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed nami jeszcze daleka droga, ale widzę ogromy postęp :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Chyba dopiero teraz tak naprawdę zaczynam czuć się pełnowymiarowa mamą.

      Usuń

Przeczytałeś posta? Zostaw ślad po sobie ;-)