czwartek, 11 września 2014

Zebranie w przedszkolu

Już po zebraniu. 90 minut siedzenia na mikro-krzesełku, z kolanami pod brodą.. mój kręgosłup woła o pomoc!

Tony papierologii... listy obecności, zgody na wyjścia, zgody na publikację wizerunku, zgody na pomoc medyczną w nagłych wypadkach i masa innych..

Poza sprawami organizacyjnymi najważniejszą częścią "wywiadówki" był temat finansów. I tak:

Ubezpieczenie - 40 zł (jednorazowo, na rok)

Komitet rodzicielski - 30 zł miesięcznie (300 zł rok) w tym: materiały plastyczne, artykuły higieniczne, teatrzyki, wycieczki, drobiazgi z okazji urodzin, paczka od Mikołaja itd.

Książka, czy jak kto woli - "materiały edukacyjne" - w naszym przedszkolu dla 3-latka kosztują 59 zł, natomiast dla 4-latka parę złotych więcej



Żywienie: zupa 3 zł, drugie danie 4,5 zł (catering, można wybrać z menu co dziecko będzie jadło w danym dniu). Śniadanko przynoszą w pojemnikach z domu. W sumie... nie jest to takie głupie. Dziecko przez 3 lata przedszkola wyrobi sobie nawyk pamiętania o drugim śniadaniu (rodzic też, ha ha)

Godziny: 8-13 bezpłatnie. Każda następna godzina 1 zł, z naliczaniem minutowym (dobrze że nie sekundowym ;))

A jakie koszty w przedszkolach Waszych dzieci? Żywienia i komitetu? No i co wchodzi w jego skład?

wtorek, 9 września 2014

Pierwszy dzień w przedszkolu

Mój 3 letni skarb ma już pierwszy tydzień przedszkola za sobą! Jaaacie ale ten czas leci! :)

Pierwszy dzień - dziecko wstaje godzinę przed budzikiem.Ubieramy się, pakujemy kapcie i ciuszki rezerwowe do worka (ze zwierzątkami oczywiście), śniadaniówkę z bidonem do plecaka i... wychodzimy. Żadnej prośby o pluszaka, zabawkę, cokolwiek (zwykle zabiera ze sobą któregoś przyjaciela wychodząc z domu).

Przed placówką robimy pamiątkowe zdjęcie, które nota bene do niczego się nie nadaje (matce z wrażenia trzęsły się ręce), wchodzimy. Odnajdujemy półeczkę młodej, zmiana obuwia i co moje dziecko mówi?

"To gdzie mam  iść"?

W szoku pokazałam palcem salę w której już siedziały dzieci i.. po prostu poszła. Oni cześć, ani buzi, ani nic.

Ja za to o mało się nie popłakałam wychodząc z przedszkola. Z tego stresu, z tych nerwów, z tej doniosłości chwili - moje dziecko dorasta!





Ps. w następnych postach relacja z zebrania i podsumowanie tygodnia :)


środa, 27 sierpnia 2014

Stres....przedprzedszkolny

Tak, od 1-go września będę mamą przedszkolaka.

Nie, nie wiem jak sobie z tym poradzę ;)

Od kilku dni kompletujemy nową garderobę... mamy już kurtkę na jesień, kilka par legginsów, dwie pary jeansów (różowe i lila), kilka longsleevów, śniadaniówkę + bidon, worek na kapcie oraz... kapcie.

Zebranie w przedszkolu dopiero po rozpoczęciu roku, tak więc sprawy typu ubezpieczenie, komitet czy wyprawka plastyczna dopiero przede mną. Tak z ciekawości... jakie u Was są koszty?

W domu zaczyna się nerwowa atmosfera. Katie czuje chyba mój stres przed poniedziałkiem i sama chodzi jakaś przybita i rozdrażniona. Z pozytywów - w ostatnich dniach uczy się jazdy na dwóch kółkach z pedałami. Równowaga ok, ze skutecznym hamowaniem jeszcze są problemy. Generalnie... rowerek biegowy spełnił swoją rolę i poza dużą dawką frajdy nauczył balansowania ciałem. Jestem dumna!

wtorek, 26 sierpnia 2014

Argentyt - Dąbki - sanatorium nad morzem dla dzieci

OSW ARGENTYT w DĄBKACH

Termin: przełom kwietnia i maja

Pobyt dziecka (3l.) finansowany z nfz, pobyt rodzica z własnej kieszeni (2 tys. zł)

Sanatorium posiada 3 budynki. Główny (większość pokoi z balkonami - głównie dla kuracjuszy dorosłych, w szczególności "pełnopłatnych") połączony z budynkiem, gdzie w większości kwaterowane są dzieci wraz z opiekunami oraz jeden wolnostojący budynek dla dorosłych.

Obiekt położony BARDZO blisko morza i jeziora (dotarcie do jednego i drugiego miejsca - 5 minut spokojnym spacerkiem). Do centrum - ok 15 minut (za rękę, z 3 latkiem). Spokój, las, woda. Pięknie.

Teren zielony, troszkę trawy, krzaczki, drzewa. Zadbany plac zabaw dla najmłodszych. Parking na terenie ośrodka (płatny dodatkowo).

Pokoje - typowo sanatoryjne, nie hotelowe. Nasz (w części dziecięcej, na 3 piętrze) posiadał 3 tapczany (mieszkałyśmy tylko we dwie, z córką), bez balkonu. Prosiłam o takowy, jednak moja prośba została zignorowana. W pokoju szafa dwudrzwiowa, przesuwna - jedna część wieszakowa, druga regałowa. Spokojnie zmieściłyśmy ciuchy na 3 tygodnie, a same walizki (dwie) zmieściły się jeszcze do części wieszakowej. Dodatkowo w pokoju mały stolik i 3 krzesła ( w tym 1 rozpadające się) oraz biurko, na którym stał telewizor (malutki, kineskopowy - raptem 6 czy 7 kanałów). Przy pytaniu dlaczego tak mało programów, podczas gdy w całej polsce w naziemnej tv jest conajmniej 15 - pani stwierdziła że "taki mamy zasięg". Ha, ha. Każdy pokój posiadał za to przyzwoitą i dość czystą łazienkę  z wc.

Pokoje "sprzątane" 3 razy w tygodniu, przy czym tylko raz na mokro - w pozostałych przypadkach tylko odkurzone. Śmieci wybierane w każdy dzień roboczy. Odkurzacz i czajnik elektryczny na każdym korytarzu dostępne non stop.

W czasie pobytu co najmniej 3 wizyty lekarskie (kontrolne). Wszystkie zabiegi (na miejscu, na parterze w budynku głównym i naszym) rozpisane do obiadu. Każde popołudnie wolne. Panie i panowie z zabiegów - bardzo sympatyczni, uczynni - czego nie można powiedzieć o wszystkich pracownikach recepcji.

Śniadanie o 8.00, obiad o 12.45 i kolacja o 17.00. Można było wynieść ze stołówki kanapki na drugie śniadanie oraz późniejszą "kolację". No problem. Brakuje tylko lodówki.

Obiady bardzo dobre, dla nas porcje wystarczające, jednakże tatusiowie mieli "mało" drugiego dania. Zupy (nota bene rewelacyjne) w wazach, nie sposób przejeść. Bardzo urozmaicone. Od rosołu, poprzez krupniki, wielo-warzywne, neapolitańskie, szpinakowe, brokułowe po barszcz ukraiński. Conajmniej 10 rodzai w trakcie pobytu. PYCHA! Do każdego obiadu deser w postaci owocu / ciasta / jogurtu.

W trakcie pobytu dyskoteki dla dzieci, świetlica w dni robocze oraz wycieczki fakultatywne (rejsy statkiem po morzu i jeziorze, aquapark, stadnina koni, koncerty, teatrzyki). Koszty niewygórowane. Średnio 10-15 zł za atrakcję.

Same Dąbki - malutka mieścina, kilka budek z "pierdółkami", kilka barów (podejrzewam że w sezonie wakacyjnym ruch dramatycznie się zwiększa, jednakże w kwietniu-maju baaaardzo spokojnie). Dla starszych dzieci mało atrakcji. Ratunkiem na nudę mogą być całodzienne niedzielne (dzień bez zabiegów) wycieczki do Dziwnowa/Dziwnówka.Tam też znajduje się najbliższy dyskont (Biedronka).

Podsumowując:  pobytu nie żałujemy. Mamy nadzieję, że sezon jesienny obędzie się bez większych infekcji.






niedziela, 6 kwietnia 2014

Sanatorium ARGENTYT w Dąbkach - ulica Wydmowa

No i mamy termin! Jedziemy do sanatorium! Jeszcze w tym miesiącu!

Teraz pytanie za 1000 pkt!

Kto był w ostatnich latach w tym sanatorium z dzieckiem 3-6 lat?

Jakie warunki mieszkalne? Jakie jedzonko?

Czy są tam poza sezonem jakieś sklepiki, bankomat, apteka/punkt apteczny?

Bardzo proszę o jakiekolwiek info :)

sobota, 15 lutego 2014

poniedziałek, 3 lutego 2014

Sanatorium dla dziecka - Śląski NFZ

Planuję w najbliższym czasie złożyć podanie o skierowanie córki na leczenie uzdrowiskowe.

Wiem już, że jeśli lekarz eNeFZetowski uzna zasadność skierowania, trafimy do jednej z 4 miejscowości uzdrowiskowych: Dąbki, Szczawnica, Rabka, Rymanów Zdrój oraz znam koszt mojego pobytu: 2-2,5 tysia.

Pediatra mówi, że raczej nie ma problemów z kierowaniem dzieci ze względu choćby na częste przeziębienia, więc o to się nie martwię. Problem pojawia się, gdy zaczynam czytać fora internetowe z opiniami o sanatoriach w wyżej wymienionych miejscowościach, do których kierowane są dzieci ze śląska.

Np. podobno w takim Cegielskim w Dąbkach - syf kiła i mogiła.

Teraz pytania do Was!

Czy ktoś był z małym dzieckiem (chodzi tu o dzieci w wieku 3-6 lat, które jadą z pełnopłatnym opiekunem) w sanatorium w którejś z tych miejscowości? Jakieś opinie? z 2012 lub 2013 roku, w miarę aktualne?

oraz

Ile czeka się w naszym kochanym zakopconym śląsku na wyjazd dziecka?

Będę wdzięczna za jakiekolwiek info!





sobota, 20 lipca 2013

poniedziałek, 27 maja 2013

Drugie życie odpustowego balonika

A oto sposób, jak "zreanimować" ukochanego balonika zakupionego na odpuście tudzież innym festynie :-)

Bierzemy balonik, który jeszcze utrzymuje się w powietrzu, lecz jest już "miękki" i "nieświeży":


Odwiązujemy sznurek, szukamy "wentyla bezpieczeństwa" (zwykle zaznaczony kontrastowym kolorkiem) oraz wkładamy do niego najzwyklejszą rurkę do napojów:


Dmuchamy balonik wykorzystując własne płuca do stanu nowości :-)


Cieszymy się balonikiem kolejne 4 tygodnie :-)

*   *   *   *   *

Moja córka ma aktualnie "na stanie" 3 balony. 

Myszkę zakupioną 14 lutego (już niestety, nie fruwającą)

Księżniczkę z powyższych fotek zakupioną w marcu (jeszcze pod sufitem, reanimowana 2 razy)

Kotka zakupionego w maju. Jeszcze nie potrzebował wskrzeszania :-)

Radość dziecka bezcenna a i można spokojnie przechodzić obok straganów z powyższymi artykułami, przypominając dziecku, że w domu ma jeszcze kilka :-)


piątek, 24 maja 2013

Nocnikowe odpieluchowanie

Poniedziałek: decyzja. Jutro ściągamy pampka na dzień i zaczynamy akcję "pieluchy won"

Wtorek: matka dostaje szału. Wszystko zasikane. Brakło spodenek i majtek. Po południu dłuższy wypad do sklepu. Zakładamy pampka. Wieczorem wielkie pranie oraz palenie w C.O., żeby wszystko wyschło.

Środa: bilans pół na pół. Matka wpada na pomysł nagradzania słodyczami każdego, choćby najmniejszego sukcesu w nocniku. Gumy i paluszki cały czas leżą na oczach, poza zasięgiem rączek Kathleen. Matka przypomina i pyta co 10 min, czy chce siku.

Czwartek: Młoda wstaje rano i mówi: "mama, daj gumkę" (czyt. mamba). Matka idzie do szafki, by wyciągnąć "na oczy" słodycze a tu Kathleen za plecami: "no, mama, brawo i gumka!". Matka padła z wrażenia. Dziecko w ciągu dwóch minutek rozebrało majtki, wysikało się, ubrało i już domagało nagrody. Bilans dnia: 10-0 dla nocnika!

Piątek (dziś): akcja kontynuowana.  Krótki, godzinny spacerek po ogródku bez pampka. Bilans dnia (stan na godz. 20.00) 6-0 dla nocnika! Brawo córko!

Jutro jedziemy na basen, więc pół dnia będzie asekuracyjnie z pampkiem, ale później kontynuujemy akcję. Poza słodyczami (1 mamba, kilka paluszków, ciasteczko - do wyboru) oczywiście są gromkie brawa, piąteczki, żółwika, skakanie, huśtanie i co tylko chcecie. Dziecko wniebowzięte i mega zadowolone z siebie widząc jak matka odstawia taniec radości po każdym sukcesie ;-)

Na noc i dwu-trzygodzinną drzemkę w ciągu dnia zakładam pieluchę (zwykle jest delikatnie mokra). Być może dlatego, że nie potrafi wyjść z łóżeczka. Chyba najwyższa pora zlikwidować parę szczebelków.

Zobaczymy co będzie dalej. 

W nosie mam "dobre rady rodziny i znajomych", że moje dziecko już dawno powinno korzystać z nocnika. Próbowałam pół roku temu i było tragicznie, zrezygnowałam po dwóch dniach. Myślę, że dopiero teraz trafiłam na odpowiedni czas. Póki co, jestem mega szczęśliwa i DUMNA Z MOJEGO DZIECKA.