piątek, 24 sierpnia 2012

Jak nie urok....

No masakra jakaś, naprawdę. Po kilku dniach walczenia z biegunką, gdy już wszystko szło ku dobremu, wyciągamy Kathleen z łóżeczka a na jej buzi.... wielki czerwony ślad po ukąszeniu. Nie było by w tym nic dziwnego (ciężko reaguje na komary), gdyby nie to, że ten ślad był wypukły jak 1/3 ziemniaka! A z samego miejsca dziabnięcia sączyła się ropna wydzielina. Noż qrwa mać jak bym dopadła tą osę, czy co to tam wjechało do jej pokoju to bym zabiła, wskrzesiła i znów zabiła - tym razem powoli, z torturami.

Co było robić? Znów do pediatry! Mąż się śmiał u lekarki że jeszcze trochę i Mała zacznie jej ciocia mówić :-/

Zaleciła kropelki zyrtec, calcium oraz smarowanie fenistilem na zmianę z neomycyną :-/ Biedactwo moje...

Żeby było "zabawniej" Kathleen dwa razy przewróciła się na podwórku na kolana i o ile za pierwszym razem była tylko "drobna rysa na lakierze" o tyle za drugim polała się krew. No.. nie darzy się jej jakoś :-(

Po smarowaniu antybiotykiem już wieczorem "gula ropna" zmniejszyła się o połowę, a na następny dzień nie było jej w ogóle. Został tylko ślad (rana) po rozdrapanym miejscu ukąszenia, ale.. sukces i poprawa jest znacząca. Dowiedziałam się także że uczulenia na jad osy może wystąpić dopiero po 2 lub nawet 4 użądleniu. Aż się boję, co jeszcze się może dziać. Dopiero co była nieszczęsna przygoda z trzmielem :-(

*   *   *   *   *    *   *   *   *   *   *   *   *   *   *

Wczoraj byliśmy na rodzinnej (ja, mąż, Kathleen + Ciocia Chrzestna), samochodowej pielgrzymce w Częstochowie na dniu parafialnym. Udało się dojechać na czas, znaleźć miejsce parkingowe i... zapłacić karę w wysokości 25 zł za brak biletu (qrde żeby tam jeszcze była informacja że "P" Płatny czy coś, to by człowiek szukał i pytał po sklepach okolicznych jak to uregulować, a oni sobie porobili jakieś "strefy parkowania" i jak ktoś przyjeżdża z innego miasta to chyba musi Duchem Świętym być, żeby wiedzieć gdzie, za co i ile trzeba płacić. A "ciecze" chodzą i mandaty kleją :-/  No nic, poza tym ok. Byliśmy na drodze krzyżowej na wałach (ciepło ale bez upału), na mszy w kaplicy z cudownym obrazem, zostawiliśmy podziękowania i intencje Matce Boskiej, pospacerowaliśmy.. No, było parę "smaczków" w zachowaniu Córci i jej... Mamy Chrzestnej o.0 Ale koniec końców dotrwaliśmy i szczęśliwie dojechaliśmy do domu.

*   *   *   *    *   *   *   *   *   *    *   *   *   *    *


Aaaa! I byłabym zapomniała, a muszę napisać, bo jestem DUMNA z mojej Córki :-)

Od jakiegoś tygodnia, może dwóch, coraz częściej do "mowy autorskiej panny Kathleen'y" dołączyły słowa zupełnie zrozumiałe dla otoczenia: siadaj!, nie ma, ciatko (ciastko), uja (wujek, ale u nas się mówi uja), choć (chodź), lapa (lampa) i parę innych których akurat sobie przypomnieć nie mogę ;-) No i "Dada" ustąpił miejsca "Dziadzi" ;)

3 komentarze:

  1. Po wakacyjnej naszej przerwie zaglądam do Was a tu tyle niepomyślnych wieści :-(

    Kochana, skoro Kasi zdarzają się użądlenia a ma tendencję do alergii może przy najbliższej wizycie u lekarza podpytaj o możliwość wystawienia recepty na pen z adrenaliną? My mamy alergię na jad pszczół i os ale Radka jeszcze nigdy to cholerstwo nie użądliło (mnie tak, na szczęście zdążyliśmy do szpitala i nie miałam wstrząsu anafilaktycznego) ale miał zapisany przez lekarza pen z adrenaliną - dla uczulonych na jad to może uratować życie. Tylko niestety jest drogie :-(

    Dobrze, że ze zdrowiem lepiej i gratuluję postępów w mówieniu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm. Trzeba się nad tym poważnie zastanowić. A można to jakoś zbadać, czy ma się uczulenie na ten jad? W formie jakiś testów, badań? Ja to zielona z tego tematu jestem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Są wykonywane testy alergiczne na jad owadów, jednak nie zaleca się profilaktycznego ich wykonywania (w ostateczności można oznaczyć IgE specyficzne jednak wynik może nie być do końca miarodajny), a wyłącznie w celu potwierdzenia alergii w przypadku silnych objawów alergicznych po ukąszeniu. Alergia na jad błonoskrzydłych (osy, pszczoły) jest bardziej prawdopodobna u osób silnie reagujących na "zwykłe" ukąszenia np. komarów itp.
    My z Radkiem silnie reagujemy na każdego "robala", dlatego profilaktycznie lekarka zapisała dla niego pen z adrenaliną (w przypadku ukąszenia przez pszczołę/osę i pierwszych objawach anafilaksji wstrzykuje się ją choremu i leci do szpitala). Mnie niestety w dzieciństwie użądliła pszczoła i ledwie ze mną do szpitala zdążyli, później mnie raz osa ugryzła ale na lekach byłąm na szczęście akurat, a potem już jestem tak potwornie ostrożna że nic mnie nie ugryzło. Czego i Wam życzę - znaczy nie gryzienia ;-)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś posta? Zostaw ślad po sobie ;-)